Wpis sprowokowany dwoma wydarzeniami. Po pierwsze wrzuciłam dziś rano na swój facebookowy profil pewną fotografię, a konkretnie to: Obrazek graficznie taki-sobie, ale słowa proste, a zarazem dobitne i prowokujące (oho - wpis pod znakiem prowokacji się szykuje, już drugi raz to słowo pada) do myślenia. Z punktu widzenia osoby, która zna od wewnątrz oba systemy edukacyjne, wygląda to dość realistycznie. W Polsce ściąganie jest plagą, w UK ściągania nie ma (nie widziałam - ani w podstawówce, ani w szkole średniej). Z czego to wynika? Miły pan na obrazku sugeruje, że z hierarchii wartości w systemie edukacji. Co się liczy w Polsce? Wyniki oczywiście, średnia, punkty, zda/ nie zda, sukces jest uznany za "robił to, co powinien", za porażki jest połajanka, ocenianie polega na wytykaniu niedociągnięć i ani słowa o tym, co zrobić, żeby było lepiej. Tylko magiczne "ucz się". Co się liczy w UK? Umiejętności, starania, pęd do wiedzy, ogólne " integrity ...
Szczególne potrzeby edukacyjne (SEND), kształcenie specjalne, prawo oświatowe i system oświaty w Anglii - jeśli jako rodzic czujesz, że gubisz się w tym labiryncie, tu znajdziesz drogę i rzetelnego przewodnika.